piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 1.

Jak każdego poranka wstałam leniwie z łóżka i bez większej energii ruszyłam, aby przygotować się do pracy. Wiedziałam, że będzie to kolejny spokojny dzień, bez żadnych wrażeń. Moja praca nie należała do najciekawszych, a ja za bardzo za nią nie przepadałam – mówiąc delikatnie. Siedzenie w biurze bez klimatyzacji i wiatraka, doprowadzało mnie do szału. Na dodatek ta romantyczna atmosfera – tylko ja i sterta dokumentów. Moje życie nie miałoby sensu, gdyby nie wieczory, które spędzałam na doskonaleniu moich umiejętności. Właśnie tak wyglądał każdy mój dzień. Po prostu szara rzeczywistość. Na zegarze ściennym dochodziła właśnie 8:45, a więc czas na mnie. Ubrana w białą koszulę i czarne rurki z niebieskim plecakiem na plecach ruszyłam do pracy. Ale z problemami spotkałam się tuż po przekroczeniu progu. Mój kochany sąsiad zostawił swój rowerek centralnie przed wyjściem z klatki schodowej. Nawet nie zauważyłam, gdy leżałam już na ziemi. Obejrzałam się dookoła, czy ktoś tego nie widział i jak najprędzej się pozbierałam.
- Szlag by to trafił! – przeklęłam pod nosem, gdy zauważyłam, że zniszczyłam spodnie. Dziura ukazywała moją bliznę, która znajdowała się na zgięciu kolanowym. Gdy tylko na nią spojrzałam, wszystko wróciło. Wspomnienia, to zdarzenie i fakt, że jest to moja największa życiowa przegrana. Po kilku minutach nieustannego spoglądania w ten jeden punkt, zebrałam się w sobie i wróciłam do domu, aby się przebrać. Wreszcie gotowa ruszyłam do pracy.
Do firmy wbiegłam z pół godzinnym opóźnieniem. Liczyłam na to, że szef też się spóźni, ale jak mówi powiedzenie: „Umiesz liczyć, licz na siebie.”
- Iga, Schwarz Cię wzywa. – zaczepił mnie Carl, który nie miał dziś najlepszego humoru.
- Bardzo był wkurzony? – zapytałam.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to. – rzucił, po czym trzasnął drzwiami od swojego gabinetu. „Co go ugryzło?” –pomyślałam. Wizja tłumaczenia się przed Schwarzem bardzo mnie przerażała, a szczególnie fakt, że nie mam żadnej sensownej wymówki. Co ja mam mu powiedzieć?! Najlepiej byłoby wyznać prawdę, ale chyba pękłby ze śmiechu, gdybym powiedziała mu, że potknęłam się o dziecięcy rowerek i to jest powodem mojego spóźnienia. Cała firma miałaby z tego niezły ubaw. Stanęłam przed drzwiami, zapukałam, a w zamian usłyszałam suche „wejść”. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Nie czekając na zbędne gierki i pytania, przeszłam do meritum:
- Witam szefa. Tak, wiem. Wezwał mnie pan z powodu mojego spóźnienia. Chciałabym powiedzieć, że.. Właściwie, to… - zaczęłam się jąkać – Przepraszam?!
Nagle moim oczom ukazał się dobrze znany mi mężczyzna. „Co on tu robi? Po co tu przyszedł?”. Moje wywody przerwał Schwarz, który wyglądał na zdziwionego, tak samo jak ja.
- O czym pani mówi?
- Bo ja się spóźniłam. – wydukałam, po czym spojrzałam na gościa, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Bardzo się cieszę, że jest pani taką solidną pracownicą i przyznaje się do swoich błędów, ale poprosiłem tu panią z innego powodu.
- Nie chodziło o spóźnienie?
- Nie. Pomińmy już ten fakt. Ten pan – wskazał na bruneta w czarnych okularach przeciwsłonecznych, który uśmiechnął się wymownie. – ma do pani sprawę.
- Jaką?
- Wolałbym, żebyś usiadła. – powiedział, zdejmując okulary. – Dostałaś prezent od losu oraz troszeczkę ode mnie.
- Mógłbyś wyrażać się jaśniej. – nie rozumiałam, w jakim celu tu przybył.
- Jak dobrze wiesz za 3 miesiące rozpoczyna się mundial w Brazylii. Nasza reprezentacja wiąże z nim duże nadzieje i chcemy po 24 latach znowu zdobyć miano Mistrzów Świata.
- Kolejny przydługawy monolog? – przerwałam mu, nie zważając na jego reakcję.
- Dasz mi skończyć? – skinęłam głową – A więc… Na czym to ja skończyłem… Już wiem. Jeden z naszych trenerów poważnie zachorował i nie może wykonywać swoich obowiązków. Kazano mi poszukać kogoś odpowiedniego na to stanowisko. Oto znalazłem – Ciebie.
- Chyba sobie żartujesz?! – palłam bez zastanowienia. – A co ja bym niby miała robić? Nadaję się jedynie do noszenia sprzętu. Dobrze wiesz, że jestem nikim.
- Zabraniam Ci tak mówić! Jako Twój przełożony…
- Ale ja się jeszcze nie zgodziłam. – przerwałam mu. Wysoki brunet podszedł do mnie na tyle blisko, że czułam jego oddech na swojej skroni.
- Iga, nie daj się prosić. – powiedział mi do ucha – Zabierz swoje rzeczy, pójdziemy do samochodu, gdzie porozmawiamy na spokojnie.
Próbowałam coś wskórać, ale był nieustępliwy. Zrobiłam tak, jak zaproponował. Na parkingu stał czarny Mercedes, który idealnie pasował do stylu Loewa.
- Co Ci odbiło?! Przecież nie nadaję się na trenera. – zaczęłam z wyrzutami. – Na dodatek ta moja wada. To przez nią nie mogłam spełnić swoich marzeń, a więc tutaj też sobie nie poradzę. Rozumiesz!!!
- Tylko na mnie nie krzycz. A teraz posłuchaj mnie uważnie! – stanął naprzeciwko mnie – Nikt nie nadaje się na to stanowisko. Nikt, oprócz Ciebie. Wiem, że będziesz potrafiła trafić do chłopaków, a oni będą Ciebie słuchali. To, że kiedyś nie udało Ci się spełnić marzeń, to nie była Twoja wina. Tylko tego…
- Wystarczy! – nie wytrzymałam.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem, a ty nie będziesz mnie uciszać. Ta praca to będzie dla Ciebie przyjemność i wyzwanie, które zawsze lubiłaś podejmować. Byłaś twardą dziewczyną, nigdy się nie poddawałaś. Mówiono „dziewczyna z jajami” i nadal zasługujesz na to miano. Jeżeli te argumenty nie wystarczą, to zrób to po prostu dla mnie. – złapał mnie za ramiona, po czym spojrzał głęboko w me oczy. – Jesteś moją przyjaciółką – najlepszą przyjaciółką. Z nikim nie mam tak dobrego kontaktu, a wzajemne zrozumienie to nieodzowna część tej pracy. – po tych słowach zapadła cisza, którą miała przerwać moja odpowiedź.
- A kim mam tam być?
- Trenerem od motoryki i kondycji. – po tych słowach wsiadłam do czarnego Mercedesa i otworzyłam okno.
- Wsiadasz czy nie? Nie chcę spędzić reszty dnia na dojeździe do punktu szkoleniowego.
Joachim nic nie mówiąc, wsiadł do samochodu, po czym pocałował mnie delikatnie w polik. Przez resztę drogi opowiadał mi o swoich podopiecznych. Na jakich pozycjach grają, jakie są ich wady, jakie zalety – a ja na tej podstawie miałam zbudować plan treningowy dla całej drużyny i każdego z osobna. Wiedziałam, że czeka mnie ciężka praca i dużo wyrzeczeń, ale czego nie robi się dla przyjaciela. W głębi duszy czułam, że ta praca będzie dla mnie próbą odcięcia się od przeszłości, wspomnień…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz